* BIESZCZADY 2004 |
Wycieczka 3 Łopienka-parking, cerkiew w Łopience, Przełęcz Hyrcza, Korbania |
![]() |
Pierwsza z tegorocznych wycieczek trasami nie oznakowanymi. Jadąc od Wetliny w kierunku Cisnej w Dołżycy skręciliśmy w prawo. Mocno zniszczoną drogą dojechaliśmy do małego parkingu (po lewej stronie drogi) przy bitej szutrowej drodze prowadzącej do cerkwi w Łopience.
Zaraz obok ławeczek biegła dość wyraźna ścieżka w kierunku strumienia. Pomimo, że wiedziałem (miałem track od Janusza Szarka) że "prawidłowa" droga na przełęcz biegnie kilkanaście metrów dalej, poszliśmy na skróty. Przekroczyliśmy strumień i zaczęliśmy się wspinać po łące dość ostro w górę. Ścieżka (właściwe było ich kilka) nie była zbyt wyraźna, ale biegła w dobrym kierunku, więc trudności orientacyjnych nie było. Po drodze (do tyłu) wspaniałe widoki na dolinę wraz z cerkwią. Po krótkiej wspinaczce doszliśmy do drogi, a nią w lewo nadal stromo do góry w kierunku przełęczy. Do tyłu cudowne widoki na Smerek wraz z całą Połoniną Wetlińską oraz majaczącą w oddali Połoninę Caryńską. W końcu droga zaprowadziła nas do lasu i przez ponad kilometr praktycznie płasko wiodła w kierunku przełęczy. Cały ten odcinek wyjątkowo urokliwy. Pod koniec
momentami spomiędzy drzew po prawej stronie wyłaniał się cel naszej wędrówki -
Korbania. W końcu droga zaczęła zbiegać w dół (zwątpiłem czy nie
przegapiłem ścieżki w prawo) i już na opadającym odcinku po prawej ukazała się
kapliczka. Wszystko było. OK. Za kapliczką droga wyraźnie skręciła w prawo (na wprost
mniej wyraźna droga do Tyskowej). Tu weteran zarządził "stop" i dalej
ruszyliśmy w osłabionym składzie - w trójkę. W pewnym
momencie droga zaczęła niebezpiecznie skręcać w lewo w kierunku Tyskowej, zatem
puściliśmy się przez łąki na azymut, aby po kilku minutach dojść do wyraźnej drogi
z Tyskowej prowadzącej na zbocza Korbani. Prowadzona niedawno na południowych zboczach
Korbani wycinka spowodowała, że jest tam dość gęsta i pogmatwana siatka dróg. Czasem
wybranie prawidłowej drogi sprawiało nam problemy. Zdarzyło się, że droga prowadząca
"na krechę" w kierunku szczytu nagle skręciła i zaczęła zbiegać w dół.
Wówczas musieliśmy się przedzierać przez takie niby karczowisko, niby chaszcze, a niby
las do sąsiadującej drogi. Pod koniec
podejścia ostatnia droga (brakowało do szczytu ok. 300m w linii poziomej i ok. 80m do
góry) zaczęła biec jakoś "równolegle" do linii grzbietowej więc
puściliśmy się na "azymut" przez gęste paprocie poprzeplatane z malinami
bądź też inną roślinnością z kolcami. Ukryte pod tym gąszczem pniaki tak
utrudniały marsz, że ok 200 metrowy odcinek do grzbietu pokonywaliśmy chyba z 10 minut.
W końcu doszliśmy do grzbietu, po którym ledwo widoczna ścieżka zaprowadziła nas do
wierzchołka głównego, skąd otworzyła się przepiękna panorama na Jezioro Solińskie
i jego otoczenie. W drodze
powrotnej nie schodziliśmy skrótem do cerkwi, ale wyrażną drogą polną - zgodną z
moją UMP |
Wycieczkę rozpoczęliśmy w pełnym składzie. Skrót za cerkwią. Spojrzenie do tyłu. Z przełeczy Hyrcza otwierają się m.in. wspaniałe widoki na pasmo połonin. Wędrówka grzbietem Korbani. Widok z Korbani w stronę Jez. Solińskiego. Lasy Korbani pomimo, że lekko przerzedzone przez wycinkę są nadal pełne uroku i tajemniczości. |
Podsumowanie: Wycieczka atrakcyjna przyrodniczo i widokowo. Co najważniejsze poza drogą do cerkwi, nie spotkaliśmy ludzi. Prawdziwy raj dla osób szukających spokoju. Przy drodze do cerkwi atrakcja - wypalanie węgla drzewnego. TOPOGRAFIA: Na mapie zaznaczyłem: |
|
![]() |
|